piątek, 31 października 2014

Skinfood Good Afternoon Peach Green Tea BB SPF20/PA+ [recenzja+skład]

SKŁAD/ INCI: Water, Cyclopentasiloxane, Titanium Dioxide, Cetyl PEG/ PPG-10/ 1 Dimethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipropylene Glycol, Boron Nitride, Ceresin, Cyclohexasiloxane, Sorbitan Isostearate, Sodium Chloride, Vinyl Dimethicone/ Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Sorbitan Olivate, Caprylyl Methicone, Camellia Sinensis (Green Tea) Extract, HDI/Trimethylol Hexyllactone Crosspolymer, Trimethylsiloxysilicate, Silica, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Triethoxycaprylylsilane, Talk, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Fragrance, Cl 77492(Yellow Iron Oxide), Cl 77491(Red Iron Oxide), Cl 77499(Black Iron Oxide).

No i stało się. Dopadł mnie jakiś paskudny wirus (nie, nie komputerowy...), więc tak sobie siedzę przymusowo w domu i mam wreszcie czas ogarnąć bloga. Już dawno skończyłam opakowanie kremu BB od Skinfood - to moja ostatnia recenzja produktu tej firmy ever, przysięgam! - przyszedł więc czas, aby podsumować, jak mi się go (z)używało. Jest to trzeci krem BB z tej serii (jest ich w sumie 5), który recenzuję. Na blogu pojawiły się już posty na temat Skinfood Apple Cinnamon oraz Skinfood Honey Black Tea.  


Peach Green Tea jest rzekomo przeznaczony do cery tłustej. 
Rzekomo - gdyż okazało się, że nadaje twarzy tłusty połyskwnie szybko, jak tamte. Mogli się nie wysilać z opisem :]
W składzie znajdziemy, mniej więcej pośrodku, ekstrakty z brzoskwini oraz zielonej herbaty. Tak, to jedyne ekstrakty w całym kremie. 
Oprócz tego zawiera filtry:
*Titanium Dioxide (dwutlenek tytanu - fizyczny)
*Ethylhexyl Methoxycinnamate (metoksycynamonian etyloheksylu - chemiczny). Tyle ze składników wartych wzmianki. Wartość filtra to SPF20 praz PA+. 

Produkt przychodzi w kartoniku, na którym mamy opis tylko i wyłącznie po koreańsku, a w dodatku brak na nim składu. Trzeba go sobie wygrzebać na koreańskojęzycznej wersji strony. Zresztą pewnie nawet, gdyby był, to i tak osoba nie znająca koreańskiego alfabetu by się nie doczytała - według mnie to spory minus. Opakowanie kosmetyku jest z miękkiego tworzywa, szczelnie zamykane na plastikową zakrętkę. Otwór jest wręcz mikroskopijny - ale to akurat w tym przypadku zaleta. Posłużę się tu oficjalnym zdjęciem ze strony bo nie zdążyłam zrobić własnego.


Tak, jak reszta kremów BB z serii, również i Peach Green Tea jest dostępny w dwóch odcieniach: #1 i #2. Wyglądają one tak:

Po lewej odcień #1, po prawej #2. Światło dzienne.
Ja używałam odcienia nr 1, dopasowywał się prawie idealnieW żadnym z nich nie ma śladu różowych podtonów - są to ciepłe, neutralne beże.
Peach Green Tea ma bardzo ładny, brzoskwiniowy zapach, który przez jakiś czas po nałożeniu wciąż się utrzymuje. I to jest chyba najlepsza rzecz w tym kosmetyku. Pod względem konsystencji produkt jest dosyć gęsty, co jest irytujące przy rozprowadzaniu go po twarzy. Najlepiej chyba nakładać go pędzlem, a potem delikatnie wklepać. Kolejna rzecz, która działała mi na nerwy: przy wklepywaniu, zwłaszcza w okolicy oczu,  na skórze zostają ślady opuszków palców - jak w plastelinie. I można sobie tak przyklepywać w nieskończoność, próbując te ślady jakoś rozetrzeć. Na szczęście po jakimś czasie BB jakoś (bo nie do końca) wtapia się w cerę i można wyjść do ludzi.

BB na prawej połowie dłoni - istny kameleon ;)
Pod względem trwałości, Peach Green Tea spisuje się najlepiej z tej trójki, którą miałam nieprzyjemność używać ale i tak jest bublem. Fakt, trzyma mat na twarzy o całe 2 godziny dłużej od Honey Black Tea - czyli w sumie 5, w ekstremalnych porywach 6. Rzecz jasna, na matującym filtrze przeciwsłonecznym - inaczej zaczyna spływać znacznie wcześniej. 
Wzorem kolegów z serii Good Afternoon włazi w linie i zmarszczki, podkreśla je, a także warzy się i rozwarstwia na twarzy pod koniec dnia, robiąc z facjaty nieestetyczne ciasto.  Ten krem w ogóle nie potrafi się wtopić w cerę na tyle, żeby być niedostrzegalnym. Trwałością też nie powala, gdyż można go zetrzeć byle muśnięciem dłoni. 
Jest tani, ale jeśli macie ochotę go wypróbować bez kupowania od razu całego opakowania, to na allegro oraz ebay można znaleźć próbki.

Po przetestowaniu kilku kremów BB Skinfood - nie tylko z tej serii - jak i innych kosmetyków od nich stwierdziłam, że szkoda czasu i pieniędzy na takie paskudztwa. Firma oferuje jedne z najtańszych dostępnych na koreańskim rynku produktów i są one funta kłaków niewarte. To nie tak, że trzymam się z daleka z tanich kosmetyków - lubię szukać perełek, bo wiem, że takowe często wśród tanich kosmetyków są, mam kilka takich ulubieńców. Ale na tej firmie już postawiłam krzyżyk. Moim zdaniem nadaje się ona dla nastolatków - jest dla nich przystępna cenowo, a kosmetyki nie robią nic :P, czyli akurat nadają się do wczesnej prewencji przeciwstarzeniowej.
 

Pojemność/Cena: 30g (30ml) - 
19zł (Gmarket)
28zł (ebay)
 

poniedziałek, 13 października 2014

Hada Labo UV Whitening Emulsion SPF50/PA+++ [recenzja+skład] [wycofano w 2015]


[Podany skład dotyczy wersji na rynek japoński. Inne wersje mogą się nieznacznie różnić składem.]
SKŁAD/INCI: Aktywne składniki/Active ingredients: Ascorbyl Glucoside, Stearyl Glycyrrhetinate; Pozostałe składniki/ Other ingredients: Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Cyclopentasiloxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Zinc Oxide, Hydrogen Dimethicone, Isononyl Isononanoate, Butylene Glycol, PEG-9 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Polymethacryloyl Lysine, Glycerin, Disodium Phosphate, Ethylhexyl Dimethoxybenzylidene Dioxoimidazoline Propionate, Lauroyl Lysine, Titanium Dioxide, Hydrated Silica, Aluminum Hydroxide, Methyl Hydrogen Polysiloxane, Acrylates/Dimethicone Copolymer, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Methylparaben, Propylparaben.

Przyszedł czas na podsumowanie kolejnego kremu z filtrem/bazy pod makijaż Hada Labo, którego używam od kwietnia tego roku. Wcześniej używałam TEGO filtra od HL, ale stwierdzam, że niebieski jest jeszcze lepszy dla mojego typu cery (tłusta). Biały dobrze mi służył w Polsce ale nie zdał egzaminu, gdy byłam w Anglii... Okazało się wtedy, że nie jest w stanie sprostać wilgotnemu klimatowi i praktycznie już 2 godziny po jego nałożeniu moja twarz okropnie się świeciła - średnio co 2 godziny musiałam biegać do łazienki, zużywając od groma bibułek matujących, żeby wyglądać jak człowiek. 
Ten produkt co prawda w wilgotnym klimacie przetestowany przeze mnie nie został, ale w porównaniu z białą emulsją wypada zdecydowanie lepiej. 

Tak, jak już wspomniałam, Whitening Emulsion jest jednocześnie bazą pod makijaż oraz filtrem przeciwsłonecznym. Zawiera ona witaminę C (niestety, niezbyt trwałą jej postać), która ma pomóc rozjaśnić ciemne przebarwienia oraz zapobiegać nowym poprzez zahamowanie produkcji melaniny w skórze. Formuła zawiera 2 typy kwasu hialuronowego dla nawilżającego efektu. Emulsja nie jest odporna na działanie wody, potu czy sebum. Filtry w niej zawarte to (od tego, który występuje w największej ilości):  
*Ethylhexyl Methoxycinnamate (metoksycynamonian etyloheksylu - filtr chemiczny), 
*Zinc Oxide (tlenek cynku - fizyczny),  
*Ethylhexyl Dimethoxybenzylidene Dioxoimidazoline Propionate (chemiczny) oraz  
*Titanium Dioxide (dwutlenek tytanu - fizyczny).

Do zużycia mamy 38ml produktu.


Opakowanie jest plastikowe, pół-przezroczyste (ale tylko pod światło), zakończone "dziubkiem" z wąskim otworem. W środku znajduje się kuleczka rozrzedzająca kosmetyk - trzeba pamiętać o energicznym wstrząśnięciu opakowaniem przed każdym użyciem. 

Konsystencja produktu to typowa emulsja - rzadka i wodnista. Dzięki temu niezmiernie łatwo i szybko nanosi się ją na skórę.  Początkowo może wydawać się, że jest dosyć tłusta, ale jeśli poświęcimy dłuższą chwilę na wklepanie produktu do końca, okaże się, że wykończenie jest bardziej w stronę pół-matowego, aniżeli wilgotnego. Bardziej matowego, niż w przypadku białego filtra HL, co jest zaletą dla osób z przetłuszczającą się lub mieszaną cerą. Tak, jak Moisturizing Emulsion, również i ta posiada bardzo przyjemny, delikatny zapach, który kojarzy mi się z wyjściem na plażę ;) 



Kosmetyk na prawej połowie dłoni.
 
HL Whitening Emulsion nie bieli i nie zapycha porów. Bardzo dobrze trzymają się na nim kremy BB, trwałość których przedłuża. Ponadto BB nałożone na emulsję HL wyglądają naturalnie. Sama emulsja też ładnie trzyma się bez spływania, bez świecenia praktycznie aż do wieczora. Przez całą wiosnę, lato, aż do teraz nie opaliłam się ani trochę w miejscach, gdzie nakładam ten produkt. Jedna uwaga - jeśli używacie tej emulsji, to musicie ją zmywać dobrym olejem lub micelem i pianką - inaczej mogą powyskakiwać Wam gule.

Generalnie nie mam jej nic do zarzucenia i pewnie nie raz będę do niej wracała.

Cena/ Pojemność: 38ml - ok.26zł (rakuten), ok.52zł (ebay1), 45zł (ebay2)

Denko maj 2015

Miesiąc maj już minął (co prawda 2 tygodnie temu ale kto tam by się czepiał szczegółów), a zatem pora na kolejne denko. Zebrało się kilka r...